Burger King to potęga fast foodów, która posiada ponad 12 tysięcy restauracji w 74 krajach. W samej Polsce sławne burgery można dostać w 28 miejscach. Pytanie tylko, czy prężny rozwój amerykańskiej firmy idzie w parze z dbałością o klienta i spełnianiem odpowiednich wymogów sanitarnych?
Burza wokół Burger Kinga rozpoczęła się w kwietniu br. Niemiecki reporter Guenter Wallraff w telewizji RTL przedstawił dramatyczne warunki higieniczne, jakie panują w restauracjach w sąsiednim kraju. Ustalił on, że klienci dostawali nie raz jedzenie przygotowane z produktów, których termin ważności minął, z kolei pracownicy otrzymywali pensję z opóźnieniem, a w niektórych przypadkach wcale. Zwolnienia chorobowe w tych podmiotach nie istniały – kucharze musieli więc przygotowywać fast foody nawet w stanie przeziębienia czy grypy.
Medialna nagonka pomogła. Niemieckie restauracje rzeczywiście zmieniły politykę działania. Niestety nie na długo. Tydzień temu Wallraff publicznie przedstawił wyniki kolejnego śledztwa w sprawie. Warunki higieniczne powróciły do początkowego, skandalicznego stanu, dziennikarz wpadł dodatkowo na trop przypadków łamania prawa przez oddziały Burger Kinga.
Tym razem podjęto natychmiastowe działania. Sieć fast foodowego giganta postanowiła zerwać umowę z firmą YiKo Holding, odpowiedzialną za funkcjonowanie lokali. Tym samym w najbliższym czasie zamkniętych zostanie 89 lokali spośród 700 działających w Niemczech. Wiąże się to z utratą pracy około 3 tys. osób.
g**no nie jedzenie…