Wczoraj wieczorem w Zagórniku i Wadowicach strażacy dwukrotnie interweniowali w związku z podejrzeniem zatrucia czadem. Co gorsza, z powodu oblodzonej drogi ratownicy medyczni mieli trudności z dotarciem do poszkodowanej kobiety.
Pierwsze zdarzenie miało miejsce około godz. 19:00 w Zagórniku na ulicy Pod Groniem. Jedna z mieszkanek zasłabła pod prysznicem, prawdopodobnie zatruła się tlenkiem węgla. Na miejsce szybko przybyli strażacy z JRG Andrychów. Ratownicy medyczni dotarli z lekkim opóźnieniem, ponieważ warunki na drodze były tak dramatyczne, że w pewnym momencie sami z pomocą strażaków i mieszkańców musieli pchać ambulans. Na całe szczęście udało się w odpowiednim czasie udzielić pomocy poszkodowanej i przewieźć ją do szpitala.
Druga sytuacja rozegrała się w Wadowicach w jednym z mieszkań na os. XX-lecia. Tam do akcji wkroczyli już sami strażacy, którzy zostali wcześniej zaalarmowani przez zamontowany wewnątrz czujnik czadu. Działania rozpoczęto na tyle szybko, że wystarczyło przewietrzyć budynek. Nikomu nic się nie stało.
Dlaczego do Wadowic dojechali bez problemu? Bo Zagórnik to koniec świata, zdążyliśmy się do tego przyzwyczaić. Dopiero jak zdarzy się jakaś tragedia, to może coś ruszy się w lepszym kierunku…